Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Wysoki cholesterol w osoczu to problem 60 proc. Polaków, czyli aż 21 mln obywateli. Hipercholesterolemia prowadzi do 160 tys. zgonów rocznie. Mimo że są dobre narzędzia do jej leczenia, tj. statyny, skuteczną terapią objętych jest zaledwie 6 proc. chorych. Bo miażdżyca nie boli. Daje objaw dopiero w postaci zawału lub udaru.
Jako pacjenci najbardziej boimy się duszności i bólu, więc chętnie zwalczamy związane z nimi dolegliwości. Natomiast w leczeniu statynami nie ma natychmiastowego efektu, a jest długa perspektywa ich przyjmowania. Rośnie więc wokół nich mnóstwo mitów. Dlatego niezbędna jest edukacja o zdrowiu – wynika z drugiego z cyklu spotkań na tematy zagadnień medycznych często wywołujących skrajne emocje „Cała prawda o statynach”. Pierwsze było poświęcone mitom narosłym wokół sterydów.
Wysoki cholesterol jest najczęstszym czynnikiem ryzyka naczyniowego w Polsce. Hipercholesterolemia odpowiada za 43 proc. wszystkich zgonów w Polsce. Gdybyśmy tylko skutecznie ją leczyli, prawdopodobnie moglibyśmy uniknąć 40 tys. zgonów rocznie, co stanowi ¼ wszystkich zgonów spowodowanych chorobami sercowo-naczyniowymi. Dlaczego zatem nie podejmujemy leczenia?
Dr Daniel Śliż, propagator medycyny stylu życia, przypomina, że statyny zapobiegają powstawaniu cząsteczki cholesterolu, którego dobra frakcja to HDL, natomiast zła to LDL. Ta ostatnia odkłada się pod śródbłonkiem. W efekcie lipidy tworzą blaszkę miażdżycową i naczynie krwionośne zamyka się. Może to nastąpić w każdym narządzie: mózgu, nerkach, wątrobie.
Niestety, mitów na temat statyn jest bardzo dużo: że uszkadzają wątrobę, mięśnie, nerki, że powodują zaćmę czy indukują cukrzycę. Od tylu przekłamań niedaleko do efektu nocebo, który jest zjawiskiem psychologicznym wynikającym ze złego nastawienia do danego leku. Tymczasem przyjmowanie statyn o 55 proc. zmniejsza ryzyko sercowo-naczyniowe.
– Aby jednak był pożądany efekt leczenia, najważniejsze, żeby farmakoterapia była szyta na miarę, a tak nie jest. Często jest źle dobrana dawka leku albo są zastosowane niewłaściwe dla danego pacjenta leki. W przypadku statyn sprawę komplikuje mitologizacja – wyjaśnia dr hab. Jarosław Woroń, specjalista farmakologii klinicznej, kierownik Zakładu Farmakologii Klinicznej Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum w Krakowie.
Ekspert zapewnia, że każdemu da się dobrać bezpieczną statynę. Jak mówi, przykre więc i nieodpowiedzialne jest, że jeśli w podeszłym wieku pojawia się polipragmazja, od razu seniorowi odstawia się statynę. Jego zdaniem to błąd, bo ta pomaga w zespole kruchości.
– Nigdy sami nie zmniejszajmy dawki i nie dostawiajmy leków – apeluje specjalista.
Jarosław Woroń boleje, że w Polsce pacjenci bardzo obawiają się statyn. Są to bowiem bardzo bezpieczne leki. Ich przyjmowanie przynosi ogromne korzyści przy niewielkim profilu działań niepożądanych. Pacjentom z wielochorobowością leki z tej grupy zapewniają dłuższe życie w dobrej jakości.
Do bezpieczeństwa i skuteczności statyn odniósł się również prof. Maciej Banach – kierownik Zakładu Kardiologii Prewencyjnej i Lipidologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi oraz Ośrodka Badań Serca i Naczyń na Uniwersytecie Zielonogórskim, adiunkt na Uniwersytecie Johna Hopkinsa w Baltimore, sekretarz generalny Europejskiego Towarzystwa Miażdżycowego oraz przewodniczący Polskiego Towarzystwa Lipidologicznego.
– Statyny są najskuteczniejsze w leczeniu dyslipidemii. Tyle że w przestrzeni publicznej krąży 10 razy więcej informacji, że te leki są niebezpieczne, zabijają i powodują choroby. Statyny to najlepiej przebadana na świecie grupa leków. Oczywiście, zdarzają się bardzo rzadkie nietolerancje. Dotyczy to ok. 7-9 proc. chorych, przy czym mowa tu zarówno o nietolerancji całkowitej jak i częściowej. Słynne bóle mięśniowe dotyczą zaledwie 1-2 proc. pacjentów. W przypadku 99 proc. chorych można stosować statyny – zapewnia prof. Banach.
Eksperci często słyszą: statyna uszkodzi mi nerki. To kolejny mit, bo statyna na nerki nie ma żadnego wpływu. Natomiast z powodu chorób nerek pacjentowi grozi udar i zawał, więc stosowanie u chorego statyn byłoby jak najbardziej wskazane.
Odnośnie do leczenia cukrzycy prof. Banach przypomina, że to właśnie statyny są lekami pierwszego rzutu. Natomiast uszkodzenie wątroby od przyjmowania statyn jest mitem bezwzględnym. Nie ma żadnych danych naukowych na ten temat. U 33 proc. pacjentów na początku przyjmowania statyn rośnie poziom enzymów wątrobowych, ale po 4 do 6 tyg. wraca do stanu sprzed przyjmowania leku. Ponadto przyjmowanie statyn jest wręcz wskazane we wszystkich chorobach wątroby.
Eksperci zgromadzeni na konferencji wielokrotnie podkreślali, jak ważnym elementem jest edukacja na temat zarówno zdrowego stylu życia jak i działań podstawowych leków, w tym również działań niepożądanych.
Prof. Aleksander Prejbisz – kardiolog, hipertensjolog, wieloletni pracownik Kliniki Nadciśnienia Tętniczego Narodowego Instytutu Kardiologii (od 2003 r.), w kadencji 2020–2022 prezes Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego, podkreśla, że jedynie pacjenci po udarze czy zawale chętniej przyjmują ordynowane leki.
– Zapominamy, że podwyższony cholesterol „wyprzedza” zawał o 20–30 lat. Lekarz powinien przekazać pacjentowi, że nie od razu zauważy efekty przyjmowania statyn. 20–30 lat bierze tabletkę i nic się nie dzieje. Konieczne jest przeprowadzenie rozmowy z pacjentem, bo inaczej nie będzie rozumiał, w jakim celu ma przyjmować lek. Czasem myśli: ok, spróbuję, a potem odstawię – opowiada prof. Prejbisz.
Z jego obserwacji wynika, że najczęstszą przyczyną odstawienia statyn jest „sąsiadka, którą po statynach bolały nogi”.
– Gdy pytam, czy dolegliwości bólowe po odstawieniu statyny ustąpiły, słyszę: trochę. To oznacza, że ból był niezależny od statyn. Dlatego właśnie trzeba wytłumaczyć pacjentowi, że statyny bardziej wiążą się z zaburzeniami gospodarki węglowodanowej, mogą przyspieszyć rozwój cukrzycy np. o pół roku. Tyle że u takiego pacjenta z nadwagą i zaburzeniami gospodarki węglowodanowej cukrzyca i tak by się rozwinęła – przekonuje prof. Prejbisz.
Dr hab. Jarosław Woroń ocenia, że lekarze POZ często zamiast odstawić suplementy diety, które powodują powikłania, od razu odstawiają lek. Podaje przy tym, że Polska i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej to największe rynki suplementów diety na kontynencie. Apeluje: jeśli stosujemy lek, nie stosujmy suplementu. To nie ma najmniejszego sensu.
Jednak zdaniem prof. Prejbisza nie można winić lekarza POZ za nieodstawienie pacjentowi suplementów, ponieważ ten nie przyznaje się, co bierze. A często przecież to właśnie suplementy wchodzą w reakcje z innymi lekami. Dlatego i w tym przypadku pogłębiona rozmowa z pacjentem jest kluczowa. Zasada jest taka, że im dłużej pacjent bierze statynę, tym będzie ona skuteczniejsza. Lekarz więc nie może mówić: zobaczymy, co będzie po dwóch miesiącach. Wtedy pacjent po otrzymaniu pierwszej recepty już nie przychodzi do lekarza.
Prof. Banach w gabinecie często słyszy: wezmę wszystko, tylko nie statynę. Jak zaznacza, wielokrotnie upominał się, żeby w systemie e-zdrowie była możliwość sprawdzenia, czy pacjent wykupił leki.
Eksperci dyskutujący na temat „Całej prawdy o statynach” są zdania, że polskim problemem jest defragmentacja wielochorobowości. Każdy specjalista zajmuje się swoim kawałkiem, nie łączy objawów. W efekcie polscy pacjenci przyjmują wiele zbędnych leków. Szczególnie chętnie statyny odstawiają pacjentom dermatolodzy – z powodu zmian skórnych, a także okuliści – z powodu jaskry.
Uczestnicy debaty podsumowali, że jako społeczeństwo wciąż boimy się nowotworów, które w większości stały się chorobami przewlekłymi, nie zaś największych zabójców: chorób serca i naczyń.